Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/65

Ta strona została przepisana.

— Rozkaż pani jego koniuszemu, aby mu wybrał najmocniejszą zbroję! Gdy jeździł po ciebie do Włoch, musiał przecie przywieźć sobie kilka zbroi z Medyolanu, gdzie, jak słyszałam, wyrabiają najlepsze na świecie... Powiedz mu pani, ażeby opatrzył dobrze hełm pana swego. A potem, jeżeli zobaczysz, co jest niemożliwe, bo książę de Touraine jest najpiękniejszym, najodważniejszym i najzręczniejszym rycerzem w królestwie Francyi... ale gdyby... gdybyś zobaczyła, że słabnie... boć przecie przeciwnik jego, nieznajomy, czarów jakich użyć może... więc gdybyś, księżno, zobaczyła coś podobnego, proś króla, wszakże król tam będzie — nieprawdaż? Więc proś króla, pani miłościwa, aby rozkazał zaprzestać walki. On ma prawo, on może — mój ojciec mi to powiedział! Sędziowie turnieju powinni tylko rzucić buławy swoje, oznaki swej godności między walczących i walka ustać musi... Proś więc króla, niech każe tak uczynić, niech przerwie walkę tę, jeżeli już jej przeszkodzić nie można! A ja tymczasem....
Zatrzymała się.
— A ty cóż zrobisz? — zapytała zimniej nieco księżna.
— Ja... zamknę się w kaplicy klasztornej. Teraz, gdy życie moje należy do Boga, obowiązkiem moim jest modlić się za wszystkich ludzi, a w szczególności za władcę i pana, króla naszego, braci jego i synów. Więc modlić się będę za nim! do Pana, czoło oparłszy o marmur podłogi kościelnej. Powiem Bogu, aby w zamian za jego, moje wziął życie, gdyż moje życie na nic już nikomu nie przydatne. I Bóg mnie wysłucha, może zlituje się nade mną... Ty, pani, módl się też ze swej strony. Bóg pewno łatwiej, niż mój, usłyszy twój słodki głos, boś ty jest możną córą tej ziemi, a ja tylko biedną dziewczyną. Żegnam cię, żegnam, pani miłościwa.