Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/70

Ta strona została przepisana.

niając się znowu — doszła nas wieść na naszej wyspie o cudownych turniejach i walkach, które miały się odbyć na, tutejszym dworze; chociaż jestem Anglikiem duszą i ciałem, zdecydowałem się przeprawić przez morze, aby skruszyć kopię na cześć dam francuskich. Spodziewam się, że Jego Wysokość książę de Touraine zapomnieć raczy, iż nie mam zaszczytu być mu równym stanem; jestem bowiem tylko kuzynem królewskim.
Potem, ukłoniwszy się ostatni raz królowi i Izabelli, włożył napowrót hełm i, zbliżywszy się do namiotu, drzewcem lancy dotknął tarczy pokoju.
Rumieńce, które obawa spędziła z policzków Walentyny, ukazały się na nowo, gdyż dotąd drżała na myśl, że może to nienawiść narodowa Anglii ku Francyi przyprowadziła hrabiego Derby na ten turniej.
Dwaj przeciwnicy, przed rozpoczęciem walki, ukłonili się sobie z rycerską galanteryą, która wrodzoną być musiała dwom tak szlachetnym panom. Zaraz też trąby zagrzmiały, rycerze pochwycili kopie i natarli na siebie.
Zadali oni sobie wzajemnie cios w same piersi, ale zbyt rozpędzone konie nie mogły się powstrzymać, tak, że rycerze puścić musieli kopie, które upadły w szranki. Koniuszy księcia de Touraine i koniuszy hrabiego Derby pośpieszyli podnieść je i podać swoim panom, ale obaj rycerze jednocześnie dali znak i koniuszy angielski podał księciu de Touraine kopię hrabiego, podczas gdy koniuszy francuski kopię księcia podawał hrabiemu. Czyn ten wielkie zyskał oklaski i wszyscy uznali go za prawdziwie rycerski.
Dwaj rycerze znowu się zmierzyli.
Tym razem konie lepiej posłużyły zręczności jeźdźców, gdyż natarli oni na siebie tak gwałtownie, że zdawało się, iż konie łbami się roztrącą; ale i teraz również, jak poprzednio, rycerze, uderzając się wzajemnie z nie-