zwykłą siłą, trafili się obaj w piersi. Kopie rozprysły się w kawałki i każdemu z nich w ręku tylko ułamek drzewca pozostał.
Skłonili się więc sobie znowu; książę wrócił do pawilonu, hrabia Derby wyjechał ze szranków. U wrót oczekiwał nań paź królewski, który w imieniu swego pana przychodził prosić hrabiego, aby raczył przyjąć ofiarowane sobie miejsce na balkonie, obok królowej, po jej lewicy. Hrabia Derby zaszczyt ten przyjął i za chwilę później ukazał się na estradzie w pełnej zbroi, paź tylko w jego kolorach niósł za nim hełm.
Zaledwie zasiadł hrabia na swem miejscu, gdy trąby trzeci raz zagrzmiały.
Tym razem odpowiedź była tak szybką, że można ją było wziąć za echo, ale odpowiedzią tą zagrzmiały długie trąby wojenne, których używano tylko w zamieszaniu wielkich walk i których dźwięk głośny i straszny przerażać miał nieprzyjaciół. Na odgłos, ten wszyscy zadrżeli, a ks. Walentyna przeżegnała się, mówiąc:
— Boże mój, Panie, miej litość nade mną!
Wszystkich oczy zwróciły się ku wrotom, przez które wjechał rycerz zbrojny w cały rynsztunek do walki na ostre potrzebny, a mianowicie: w mocną kopię, w miecz długi, jakim posługiwano się wówczas, i w topór wojenny. Miał on na ręku tarczę, a na szyi zapięty stalowy obojczyk. Na tarczy, jakby w odpowiedzi na dewizę księcia de Touraine, którą, jak wiemy, był kij sękaty z, napisem: „wyzywam“ — widniał hebel, jakoby przeznaczony do zrównania sęków kija z napisem: „Przyjmuję wyzwanie“.
Wszyscy patrzyli na rycerza z ciekawością, jaką zwykle budzą podobne okoliczności, ale spuszczona jego przyłbica nie pozwoliła dojrzeć twarzy. Na tarczy żadnego nie było herbu, ani też zbroi, jeno hełm nosił na
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/71
Ta strona została przepisana.