ks. de Berri, stryja królewskiego; że wycisnął około trzech milionów liwrów podatku z biednego ludu, ale za kwitami oddał je księciu, sobie zatrzymawszy bardzo nieznaczne okruchy, i to za pozwoleniem swego chlebodawcy. Tłómaczenie to kompromitowało w najwyższym stopniu ks. de Berri i wikłało sprawę.
Jak tylko rozeszła się wieść po kraju, że z królewskiego rozkazu Bétisac w więzieniu osadzony został i że ma być sądzony, cały naród ze wsi okolicznych spłynął do miasta. Nieszczęśliwi, których ograbił, przemocą prawie wdzierali się aż do pałacu królewskiego, żądając sprawiedliwości; a gdy Karol wychodził, na klęczkach stawając u drogi, którą miał przechodzić, zanosili doń prośby i skargi. Były tam dzieci, które uczynił sierotami; kobiety, które uczynił wdowami; dziewice, które uczynił matkami: tam, gdzie namowa nie podołała, używał przemocy. Człowiek ten wszystko wyssał i zniszczył, skarbce, żyły i honor. Król widział, że krew ludu biednego głośno o pomstę wola na sprawcę ucisku; rozkazał, ażeby rada wydała wyrok w jego sprawie.
W chwili, kiedy rada po temu zgromadzona była, weszło do sali dwóch rycerzy; byli JM. panowie de Mantouillet i de Mespin. Przybywali oni w imieniu księcia de Berri uznać wszystko, co uczynił Bétisac i żądać od króla i rady, aby człowieka tego wydano w ich ręce, a sprawę całą, jeżeliby taka była wola króla, zwrócono przeciw księciu.
Rada znalazła się tedy w trudnem położeniu. Książę de Berri mógł kiedykolwiek odzyskać względy i wpływy, jakie u króla był utracił; w przewidywaniu tego, każdy obawiał się mu narazić. Z drugiej strony ucisk ludu i zbrodnie Bétisaca były zanadto jawne i wszystkim znane, tak, że byłaby obraza Boga wypuścić go z więzienia. Odzywały się głosy, aby zakończyć sprawę skonfiskowa-
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/79
Ta strona została przepisana.