zbawienia duszy mej. Powiedziałbym wtedy, że oddawna błądziłem przeciw wierze, że jestem heretykiem...
— To nie prawda! — krzyknął Bétisac — jestem dobrym katolikiem, wierzę w Chrystusa i w Dziewicę Maryę.
Starzec mówił dalej, jakby nie słyszał tego, co mówił Bétisac:
— Powiedziałbym więc, że jestem heretykiem, i że trwam w mojem przekonaniu. Wtedy, jako przestępcę, należącego do sprawiedliwości duchownej, a nie świeckiej, wydanoby mnie biskupowi z Béziers, któryby mnie oddał do papieża Awiniońskiego, a ponieważ Święty nasz Ojciec Klemens jest wielkim przyjacielem księcia de Berri...
— Rozumiem! — wrzasnął Bétisac, przerywając. — Tak, pan mój, wielki, potężny książę de Berri, nie pozwoliłby na to, żeby mi tam krzywdę jaką wyrządzono! Ach, tak! zbawienna rada wasza!...
I chciał rzucić się w objęcia starca, ale ten odepchnął go. W tej chwili otworzono drzwi, — weszła straż, wołając Bétisaca przed sąd.
Wówczas pomyślał on, że nadeszła chwila użycia wybiegu, jaki mu na myśl podsunął starzec, a przyklękając na jedno kolano, prosił, aby mu mówić dozwolono.
— Mości panowie — rzekł — w więziennej celi uważniej spojrzałem w głąb przeszłości i sumienia mego i obawiam się, że wielce rozgniewałem na siebie Pana na niebie, ale nie tem, iżbym miał rabować i przywłaszczać sobie pieniądze biednego ludu, gdyż dzięki Bogu wszyscy wiedzą, jakom działał z rozkazu władcy mego, — ale tem, że błądziłem przeciwko wierze.
Sędziowie spojrzeli po sobie ze zdumieniem.
— Tak — mówił dalej Bétisac — tak, Mości panowie, gdyż umysł mój odmawia posłuszeństwa wierze w ja-
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/84
Ta strona została przepisana.