Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/92

Ta strona została przepisana.

źliwy, jest człowiekiem około lat pięćdziesięciu kilku. Zestarzał on się pod zbroją wojenną, którą i w tej chwili cały jest okryty. Czoło jego śniade i wysokie, nad którem dzielą się siwiejące włosy, pomarszczone już nie tyle przez wiek, ile przez ciągłe dźwiganie na głowie ciężkiego hełmu. W chwilach wolnych od zajęć przy dzbanie, który, jak widzieliśmy, w wielkiem miał zachowaniu, opierał on oba łokcie na stole, a podbródek na ogromnych dłoniach; usta jego, ocienione gęstymi wąsami, które dolną wargą muskał od czasu do czasu, znajdowały się w równej wysokości z krawędzią kubka, w którym śledził szybki i ciągły ubytek napoju.
Naprzeciw niego, w wielkim rzeźbionym fotelu aksamitnym, z książęcą koroną na poręczy, leżał raczej, niż siedział, piękny i wysoki młodzieniec, cały strojny w atlasy i aksamity. Podniósł on się zaledwie na tyle, aby, jak widzieliśmy, ręką zasłaniać swój kubek w chwilach, gdy stary wojak dzban do niego przybliżał.
— Do pioruna, kuzynie de Craon — mówił starszy, napełniając raz jeszcze swój kubek — prawdę powiedziawszy, jakkolwiek przez kobiety krewnym jesteście króla Roberta, jednakże przyjęliście wielce filozoficznie obrazę, wyrządzoną przez Jego Wysokość księcia de Touraine.
— Eh! — odparł Piotr de Craon, nie zmieniając pozycyi — cóżeście u dyabła chcieli, kuzynie Bretański, iżbym przedsięwziął przeciw bratu królewskiemu?
— No, przeciw bratu królewskiemu, nie mówię; chociaż z tem wszystkiem, jabym tam na to nie zważał; brat króla jest tylko księciem i szlachcicem takim dobrym, jak ja — i gdyby mnie zrobił to, co wam... Ale ja się tam na to nie narażę, więc nie mówmy o tem. Zresztą przypuszczacie, że to nie książę sam. ale kto inny całą sprawę tak urządził...