Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/10

Ta strona została przepisana.

wiązuję, mości księże, gdyż tu właśnie wydaje mi się, żeś popełnił błąd jakiś.
— Ja wiem, co mówię, i nietylko powtarzam, co powiedziałem, ale potwierdzam.
— Ależ zważ tylko sam: żadnego hałasu, żadnego światła, cisza klasztorna; twoje raporty chybiają, mój drogi; widać, żeśmy się spóźnili z naszymi agentami.
— Wczoraj, miłościwy panie, bawiono się tu w politykę i omawiano sprawy państwa w guście dla nas nie najprzyjemniejszym. Tu knują się spiski nie przeciwko tobie, miłościwy panie, ale przeciwko mnie, twemu najwierniejszemu słudze. Jeżeli uda się im mnie obalić, owładną tobą, a przez ciebie Francyą, ale ani dla twojej, ani dla jej dobra i korzyści...
— No dobrze, dobrze; zaczekaj tu na mnie, ja pójdę i wyłaję.
— Proszę mi wierzyć, miłościwy panie, że jeżeli robota ma się na co przydać, to trzeba łajać tu, przy mnie, a wtedy ja pewniejszym będę skutku. Jeżeli waszej książęcej mości zbraknie argumentów lub pamięci, proszę dać mi znak, a przyjdę z pomocą niezawodnie.
— Tak, masz słuszność — rzekł człowiek przyjmujący rolę naprawiacza usterek, a w którym, spodziewamy się, czytelnik poznał Regenta, Filipa Orleańskiego. — Tak, trzeba, ażeby zgorszenie ustało... troszkę przynajmniej...
— Przypomnijcie sobie, miłościwy książę — odezwał się towarzysz — ową sławną para-