Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/108

Ta strona została przepisana.

— Badałem, Wasza Dostojność; ale nie wiedzą nic, oprócz tego, jaką drogą jechał spiskowiec; tego też tylko od nich żądano.
— Ja zaś spróbuję dowiedzieć się coś więcej od służącego. Jaki to człowiek?
— Z głupia frant. Nietęgie narzędzie, jednem słowem.
— Cóż robi w tej chwili?
— Podaje wieczerzę swojemu panu.
— Którego umieszczono tak, jak poleciłem, na parterze?
— Tak jest. Wasza Dostojność.
— W pokoju bez firanek?
— Tak jest, Wasza Dostojność.
— I zrobiliście dziurę w okiennicy?
— Tak jest, Wasza Dostojność.
— Dobrze: przyślij mi go tutaj i bądź w pobliżu.
— Będę na rozkazy.
— Bardzo dobrze.
Człowiek w czerwonym stroju spojrzał na zegarek.
— W pół do dziewiątej — powiedział. — W tej chwili Jego Królewska Wysokość powrócił już z Saint-Germain i zapytuje, gdzie jest Dubois? A że mu powiedziano, iż Dubois nieobecny, zabiera się do jakiegoś szaleństwa. Zacieraj ręce, mości książę, i baw się według życzenia! Nie w Paryżu grozi ci niebezpieczeństwo, tylko tutaj. Ah! zobaczymy, czy i tym razem będziesz sobie drwił z mojej policyi... Otóż i on!