Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/137

Ta strona została przepisana.

u pani de Mantenon — i dla twojego dobra również, jak i dla własnego, musiał się z tobą rozłączyć: wyprawił cię do Bretanii, do klasztoru, w którym powierzył cię opiece matki Urszuli, przełożonej. Dopiero po śmierci Ludwika XIV zdecydował się sprowadzić cię do siebie; widziałaś, jakiem staraniem otoczył cię podczas podróży — a wiedząc, że dopiero jutro cię może zobaczyć, nie miał odwagi czekać tak długo, tylko przyjechał na twoje spotkanie, Heleno!
— O! mój Boże! — zawołała Helena. — Miałożby to być prawdą?
— Zobaczywszy twój portret, usłyszawszy twój głos; zdawało mu się, że widzi, że słyszy twoją matkę: te same rysy, ten sam niewinny wyraz, ten sam dźwięk głosu... Heleno! Heleno! obyś tylko była od niej szczęśliwszą — o to błaga on Boga w głębi serca!
— O! mój Boże! — powtórzyła Helena. — Pańska ręka drży ze wzruszenia... Mówisz pan, że mój ojciec przyjechał na moje spotkanie?...
— Tak jest.
— Tu, do Rambouillet?
— Tak, tutaj.
— Mówisz pan, że jest szczęśliwy, iż mnie widzi?
— O! tak! bardzo szczęśliwy!...
— Ale to mu jeszcze nie wystarczało, nieprawdaż? Chciał ze mną mówić, chciał mi opowiedzieć wszystko, chciał mi dać możność podziękowania mu na klęczkach, proszenia go