modliła się z głową opartą na fotelu. Podniósł oczy i dała znak pani Desroches, żeby postawiła świecę na kominku. Pani Desroches, wykonawszy rozkaz, wyszła.
Helena modliła się jeszcze czas jakiś, a potem wstała i rozejrzała się w około; zdawało jej się, że to sen, ale wszystko, co ją otaczało, potwierdzało rzeczywistość. I świeca zapalona na kominku, i drzwi napół przymknięte, przez które wyszła była pani Desroches, i to wzruszenie, jakiem była przejęta Helena — wszystko to było dowodem, że to nie był sen, lecz ważna chwila, stanowiąca przełom w jej życiu. A potem przyszło jej na pamięć wspomnienie Gastona. Ten ojciec, którego się obawiała, ten ojciec tak dobry i czuły, który sam umiał kochać i cierpiał tyle, nie zechce chyba krępować jej uczuć. Zresztą, Gaston, choć nie magnat, był jednak ostatnim potomkiem jednej z najstarożytniejszych rodzin Bretanii, a ona kochała Gastona tak, że rozłączenie z nim byłoby dla niej śmiercią. Jeżeli ojciec kocha ją prawdziwie, nie chciałby chyba jej śmierci...
I ze strony Gastona mogły być pewne przeszkody, ale małoważne w porównaniu z temi, jakie mogły wyniknąć z jej strony: lecz da się to ułożyć, i ta przyszłość, która przedstawiała im się tak posępnie, zamieni się dla nich w raj szczęścia i miłości.
Helena zasnęła rozradowana.
Gaston, wypuszczony na wolność i przepraszany gorąco za pomyłkę, poszedł niespokojny zabrać ubranie i płaszcz, które, ku wielkiej
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/139
Ta strona została przepisana.