— To ty, księżę? — powiedział. — Ruszaj do dyabła!
I odwrócił się twarzą do ściany.
— Mości książę, wracam właśnie od niego, ale mnie odesłał do Waszzej Królewskiej Wysokości!
— Daj mi spokój, jestem zmęczony.
— Wierzę: noc musiała być burzliwa? prawda?
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał książę, odwracając się na pół.
— Mówię, że tego rodzaju zajęcia nie przystoją człowiekowi, który o siódmej rano każe przychodzić ministrowi.
— Czy ja ci kazałem przyjść o siódmej?
— Tak jest, Wasza Królewska Wysokość — wczoraj rano, przed wyjazdem do Saint-Germain.
— A prawda! — odparł książę.
— Nie wiedziałeś, Mości książę, że noc będzie tak męcząca.
— Męcząca? O siódmej wstałem od stołu.
— A potem?
— Cóż potem?
— Czy przynajmniej Wasza Książęca Wysokość jest zadowolony, i czy ta młoda osoba warta była zachodu?
— Jakiego zachodu?
— Tego, jaki sobie zadałeś, Mości książę, wczoraj od siódmej godziny, tj. od powstania od stołu.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/144
Ta strona została przepisana.