Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/145

Ta strona została przepisana.

— Moźnaby sądzić, słuchając tego, co mówisz, że to wielka rzecz przyjechać z Saint-Germain tutaj.
— Prawda, z Saint-Germain do Paryża jest blizko; ale jest sposób przedłużenia drogi.
— Jaki?
— Jechać na Rambouillet.
— Śni ci się, księże!
— Może być że śnię. Wasza Królewska Wysokość pozwoli, że opowiem mój sen. Będzie on dowodem, że nawet śpiąc, myślę o tobie, Mości książę.
— Jakaś nowa niedorzeczność!
Śniło mi się, że Wasza Królewska Wysokość spłoszyłeś jelenia w okolicy Treillage, i że grzeczne zwierzę po krótkiej gonitwie dało się ująć w Chambourey.
— Jak dotąd, twój sen ma dużo prawdy. Mów książę, mów dalej!
— Potem Wasza Królewska Wysokość powróciłeść napowrót do Saint-Germain i siadając do stołu o w pół do szóstej rozkazałeś, żeby na wpół do ósmą gotowa była kareta bez herbów, zaprzężona w cztery konie...
— Nieźle, wcale nieźle!
— O wpół do ósmej odprawiłeś, Mości książę, wszystkich, z wyjątkiem jednego La Fare, z którym wsiadłeś do powozu. Czy tak?
— Mów dalej!
— Powóz skierował się do Rambouillet i, dojeżdżając do miasta o trzy kwadranse na dziesiątą, przystanął. Wasza Królewska Wyso-