Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/151

Ta strona została przepisana.

— Bogate materye, cenne obrazy, wszędzie złoto i srebro; twoi opiekunowie muszą być bardzo bogaci, Heleno?
— Tak myślę — odrzekła, uśmiechając się. Powiedziano mi, że te obicia i złocenia, któremi się zachwycamy, ty i ja, są niemodne i że zastąpią je nowemi.
— Widzę, że moja Helena będzie wielką i dostojną panią — powiedział Gaston, wysilając się na uśmiech. — Już teraz każe mi czekać w przedpokoju.
— Tak samo, jak tam w klasztorze, kiedy twoja łódź czekała całemi godzinami na wodzie...
— Byłaś wtedy zależną od matki przełożonej...
— Szanujesz ten tytuł, prawda?
— Naturalnie.
— Więc potrafisz zrozumieć moją radość, mój drogi. Odnalazłem tu... ojca!
— Ojca! Ah! Heleno! jakże się cieszę... Ojciec, który będzie się opiekował swojem dzieckiem, moją żoną!
— Zdaleka...
— Jakto! więc nie będzie razem z tobą?
— Niestety! względy światowe rozłączają nas...
— Czy to tajemnica?
— Tajemnica nawet dla mnie. Gdyby nie to, wiedziałbyś już wszystko, Gastonie.
— Wierzę ci zupełnie i pozwalam nawet zachować tajemnicę, gdyby ojciec tego wyma-