gał. Ale nie rozgniewasz się, jeżeli ci zadam; kilka pytań?
— Bynajmniej.
— Czy ci się podobał twój ojciec?
— Tak mi się zdaje. Sądzę, że ma serce szlachetne i czułe, a głos jego jest słodki i miły.
— Głos... ale... czy podobny jest do ciebie?
— Nie wiem. Nie widziałam go...
— Jakto?
— Tak, w pokoju było ciemno.
— Co! i twój ojciec nie życzył sobie widzieć córki! Cóż za obojętność!
— Nie jest on obojętny; zna mnie, bo ma mój portret, ten o który byłeś tak zazdrosny.
— Nie rozumiem jednak...
— Mówię ci, że było ciemno.
— Można było pozapalać świece — powiedział Gaston, uśmiechając się z przymusem.
— Tak, jeżeli się chce być widzianym,, ale kiedy kto zmuszony jest ukrywać się...
— Co ty mówisz? — zagadnął Gaston, zamyślając się. — Jakież powody może mieć ojciec do ukrywania się przed córką? To, co mi mówisz, przeraża mnie! Co ci mówił ojciec?
— Mówił mi o swojej miłości dla mnie...
Gaston poruszył się niespokojnie.
— Jakież dał ci dowody tej miłości? Jak się zachowywał względem ciebie? Co mówił?
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/152
Ta strona została przepisana.