Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/159

Ta strona została przepisana.

— Po co tu przyszedłeś?
— Z rozkazu.
— I czekasz?
— Na kogoś, kto ma nadejść.
— Z hasłem?
— Tak.
— A wtedy?
— Mam go słuchać tak, jak samego pana Tapin.
— Tak samo i ja; dostałem tez pistola na przepicie.
— I ja również.
— Więc pijmy!
Podniesiona pięść spadła na stół, a gospodarz, który w gościach poznał odrazu dobrych klientów, stał już w pogotowiu.
— Wina! — zawołał jeden z żołnierzy.
— Za chwilę gospodarz przyniósł odkorkowaną butelkę, poczem oddalił się i pozostawił żołnierzy samych.
— Ale musisz wiedzieć coś więcej oprócz tego, coś mi powiedział? — zapytał jeden z żołnierzy.
— Wiem, że tu chodzi o jakiegoś kapitana — odrzekł drugi.
— Właśnie; ale do aresztowania go dadzą nam chyba pomoc?
— Zapewne: dwóch na jednego, to zamało.
— Zapominasz o tym, który przyniesie hasło.