— Właśnie wyszedł przed chwilą; musiałeś się pan z nim minąć.
— Do dyabła! wyszedł? — zapytał Dubois, zdradzając mimowoli niezadowolenie lecz natychmiast przywołał na twarz uprzejmy uśmiech.
— Nie ma nawet pięciu minut, jak wyszedł — powtórzył gospodarz.
— Ale pewnie powróci? — zapytał Dubois.
— Za godzinę.
— Czy mogę na niego zaczekać?
— Naturalnie, bylebyś pan wypił cośkolwiek przez ten czas.
— Daj mi pan wisien w spirytusie — powiedział Dubois.
— Wino zwykle pijam przy jedzeniu.
Gospodarz podał z pośpiechem kieliszek z wiśniami, a Dubois zaczął rozgryzać wiśnię, nie mogąc, pomimo całego panowania nad sobą, powstrzymać się od srogiego skrzywienia.
— A gdzie mieszka kapitan? — zapytał w trakcie tego dla podtrzymania rozmowy.
— To są drzwi jego pokoju — wskazał gospodarz. — Wolał zająć pokój na dole.
— Rozumiem — mruknął Dubois. — Okna wychodzą na ulicę.
— A drzwi na ulicę Deux Boules.
— A! są i drugie drzwi, wychodzące wprost na ulicę! To bardzo wygodne. A hałas z tej sali nie przeskadza mu?
— Ma drugi pokój na górze. Czasem sypia tu, a czasami tam.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/162
Ta strona została przepisana.