się mogła, gdybym się czuła chorą. Jestem jansenistką i oto wszystko.
— A! — zawołał książę — to znowu robota ojca Ladoux. Przynajmniej mam na niego jeden środek, który go wyleczy.
— Jaki? — spytała ksieni.
— Bastylię!
I wyszedł, rozzłoszczony, wraz z Duboisem, który trząsł się ze śmiechu.
— Widzisz — odezwał się do niego po długiem milczeniu, gdy już się zbliżali do Paryża — że raporty są fałszywe... Próżnom się tylko zapędził w kazanie, sam otrzymałem naukę.
— To znaczy tylko, że wasza wysokość jest szczęśliwym ojcem. Mogę wam powinszować reform córki młodszej, panny de Chartres; nieszczęściem, córka starsza, księżna Berri...
— Oh! Nie mów mi o niej, Dubois; to mój wrzód. To też, póki jestem w złym humorze...
— Co takiego?
— Mam wielką chęć skończyć z nią odrazu.
— Czy bawi w pałacu Luksemburskim?
— Zdaje mi się.
— To ruszajmy do Luksemburga.
— I ty ze mną?
— Nie opuszczę waszej książęcej mości przez całą noc.
— O!
— Mam względem was zamiar.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/17
Ta strona została przepisana.