sza połowa; teraz należało skłonić Regenta, ażeby wmieszał się czynnie do akcyi, i to na polu, którego nienawidził: na polu zasadzek i podstępów.
Książę był w pracowni, zajęty nie sprawami państwa, lecz artystyczną pracą, bo wykończaniem akwafortowej płyty, przygotowanej przez Humberta, nadwornego chemika, który przy drugim stole balsamował ibisa, sposobem używanym przez starożytnych Egipcyan. Jednocześnie sekretarz czytał listy, pisane kluczem, zrozumiałym jedynie dla samego Regenta.
Nagle otworzyły się drzwi, ku wielkiemu zadziwieniu księcia, dla którego pracownia była nietykalnem schronieniem, i służący donośnym głosem oznajmił kapitana La Jonquiére.
Regent odwrócił się.
— La Jonquiére? — zapytał. — Co takiego?
Humbert i sekretarz spojrzeli na siebie zdumieni, że ktoś obcy tak śmiało wchodzi do ich przybytku. W tej samej chwili głowa podobna do głowy kuny wsunęła się przez uchylone drzwi. Regent zrazu nie poznał pana Dubois, tak dobrze był przebrany; ale zdradził go nos tak śpiczasty, że drugiego podobnego nie było w całej Francyi. Na twarz księcia, w miejsce zadziwienia, wystąpił wyraz rozśmieszenia.
— To ty księże? — zapytał Regent, wybuchając śmiechem. — Cóż to znaczy, ta nowa maskarada?
— Znaczy to, że zmieniam skórę. Z lisa
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/176
Ta strona została przepisana.