Zaledwie pięć minut upłynęło od jego wyjścia, gdy wszedł do przedsionka pałacu kuryer dworski i oddał paziowi list, który paź zaniósł natychmiast księciu. Książę, spojrzawszy na adres, wykrzyknął z zadziwienia.
— Pani Desroches! Cóż tam nowego zaszło!...
Rozerwał pieczątkę i zaczął czytać:
„Młoda osoba, powierzona mojej opiece, nie jest tu bezpieczna, mojem zdaniem.“
— Ba! — zawołał Regent zdumiony i czytał dalej.
„Pobyt w mieście, którego się Wasza Królewska Wysokość obawiał, lepszy byłby, niż to osamotnienie, i nie czuję się na siłach osłonić od niebezpieczeństwa, tak, jakbym chciała, osobę powierzoną mojej opiece.“
— Co znowu! — szepnął regent. — Jakieś niespodziewane powikłania...
„Jakiś młody człowiek, który wczoraj pisał do panny Heleny na chwilę przed przybyciem Waszej Królewskiej Wysokości, dziś rano przyszedł do naszego pawilonu; chciałam go odprawić, lecz panna Helena nakazała mi tak stanowczo wyjść z pokoju, że w jej roziskrzonych oczach, w jej ruchu królewskim ujrzałam wierne Twoje odbicie, Mości książę.“
— Tak, tak! — szepnął Regent, uśmiechając się mimowoli — nieodrodna moja córka!
I zamyślił się.