— Ogólnie, Wasza Dostojność, przewidują ją — odrzekł Gaston.
— Więc to tłumaczy, dlaczego król hiszpański, pomimo zrzeczenia się swoich praw, ma nadzieję wstąpić na tron francuzki; wszakże tak, panie? Sądzę jednak, że pomiędzy stronnikami Regencyi znalazły opór?
Mniemany Hiszpan mimowoli położył nacisk na tych słowach.
— To też przewidziano i tę możliwość — odpowiedział Gaston.
— A! — odezwał się Dubois — przewidziano i to! Słusznie, bardzo słusznie! Mówiłem Waszej Dostojności, że Bretończycy, to ludzie nieocenieni. Mów pan dalej, mów.
Pomimo tej zachęty Gaston milczał.
— No i cóż? — zagadnął książę, zaciekawiony mimowoli. — Mów pan, słuchamy.
— To nie moja tajemnica, Wasza Dostojność — odrzekł Gaston.
— Więc chyba pańscy przywódcy nie mają do mnie zaufania?
— Nie, ale mają zaufanie do ciebie jedynie, Mości książę.
— Słyszysz, kapitanie? — zwrócił się książę do Dubois. — Bądź łaskaw zostawić nas samych.
— Dobrze! — odrzekł Dubois i wyszedł, skłoniwszy się obu mężczyznom.
— Jesteśmy sami — zaczął Regent, gdy Dubois zamknął drzwi za sobą. Rozumiesz pan, jak przypuszczam, moją ciekawość.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/186
Ta strona została przepisana.