— Nie, Wasza Dostojność. Nigdy z własnej woli nie podjąłbym się zabójstwa.
— A więc któż cię do tego zmusił?
— Fatalność!
— Wytłómacz mi to, co mówisz.
— Jest nas pięciu szlachty bretońskiej, należących do sprzysiężenia i stanowiących osobny komitet; otóż mamy taki układ, że wszystko, co ma się czynić w naszym komitecie, rozstrzyga się większością głosów.
— Rozumiem, i ta większość postanowiła zamordować Regenta.
— Tak jest. Mości książę. Czterech było za zamordowaniem, jeden przeciwko.
— A który? — zapytał książę.
— Choćbym miał stracić zaufanie Waszej Dostojności, muszę wyznać, że tym jednym byłem ja.
— Więc jak się to stało, że podjąłeś się wykonania tego, czemu byłeś przeciwny?
— Postanowienie było, że los wyznaczy wykonawcę.
— I los?...
— Padł na mnie.
— Czemuż nie usunąłeś się od tego?
— Głosowanie było tajemne, nikt nie wiedział, za czem dałem głos; zostałbym więc posądzony o tchórzostwo.
— I przyjechałeś do Paryża?
— Właśnie w tym celu.
— Licząc na moją pomoc?
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/190
Ta strona została przepisana.