„Moja droga córko! Rozmyśliłem się i postanowiłem sprowadzić cię do siebie. Proszę cię, przyjedź z panią Desroches, nie tracąc ani chwili. Po przybyciu do Paryża zastaniesz odemnie wiadomości.
Helena, po przeczytaniu tego listu przez panią Desroches, zaczęła się opierać, prosić, płakać, ale wszystko to nie pomogło i musiała uledz. Wtedy-to skorzystała z chwili samotności i, napisawszy list do Gastona, wyprawiła go przez przejezdnego wieśniaka. Potem wyjechała, opuszczając z żalem to miejsce, gdzie znalazła ojca i mogła widzieć się z ukochanym.
Gaston doszedł do rogatki o świcie. W żadnym z przejeżdżających powozów nie było Heleny. Było coraz zimniej i nadzieja opuszczała serce młodzieńca: postanowił więc wrócić do hotelu, spodziewając się drugiego listu. Gdy przechodził przez ogród Tuilleryjski, biła ósma.
W tej samej chwili Dubois wchodził do sypialni Regenta, z teką pod pachą, z miną tryumfującą.
— Ah! to ty? — zawołał Regent, ujrzawszy ministra. — Co to za papiery?
Książę, pomimo wczorajszej rozmowy, a może właśnie skutkiem tej rozmowy, czuł sympatyę dla Gastona.
— Nic ważnego — odrzekł Dubois. — Nasamprzód protokół rozmowy pomiędzy pa-