— Dawaj list! dawaj! — krzyknął Gaston, wpadając do ogólnej sali.
— Czego pan sobie życzy? — zapytał ze zwykłą uprzejmością Tapin.
— Listu!
— Jakiego listu?
— Tego, który przyszedł dla mnie.
— Ah! prawda! Zapomniałem...
Wydobył list z kieszeni i podał go Gastonowi.
— Biedaczysko! — myślał mniemany kapitan. — I tacy głupcy chcą spiskować! Chcą się zajmować razem polityką i miłością! Zresztą. lepiej to dla nas, którzy się nie kochamy...
Gaston wszedł uradowany, odczytując list Heleny.
„Przedmieście Świętego-Antoniego, dom biały, otoczony topolami; numeru nie mogłam dojrzeć, lecz jest to trzydziesty pierwszy, albo trzydziesty drugi, dom po lewej stronie od wjazdu, licząc od zamku z wieżami, który wygląda na więzienie.“
— O! — szepnął Gaston — znajdę z łatwością ten zamek: to Bastylia.
Powiedział to tak głośno, że Dubois usłyszał.
— Nie wątpię, że go znajdziesz! — pomyślał Dubois. — Choćbym ja sam miał ci służyć za przewodnika!
Gaston spojrzał na zegarak: brakowało jeszcze dwóch godzin do odwiedzin przy ulicy du Bac; wziął kapelusz i zabierał się do wyjścia.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/206
Ta strona została przepisana.