nienia cię! W Bretanii miałbym na moje rozkazy dwustu chłopów i legion przyjaciół, tu — nie mam nikogo!
— Czy o to tylko ci idzie, Gastonie?
— A czy to mało?
— Tak, to rzecz małej wagi, bo w tej chwili porzucimy ten dom!
Gaston zbladł, Helena zaś spuściła oczy i kładąc rękę w zimne i drżące dłonie kochanka, wyrzekła:
— Wobec tych wszystkich ludzi i tej kobiety zaprzedanej, która tu knuje zdradę przeciw mnie, wyjdziemy razem, Gastonie! Jestem odtąd dla świata twoją żoną, chcę nią być!
Oczy Gastona zajaśniały radością, lecz po chwili twarz jego sposępniała. Pół roku temu oddałby był chętnie życie w zamian za szlachetne poświęcenie się Heleny, gdy dziś...
— Heleno! — rzekł głosem złamanym. — Oddawna już byłbym ci uczynił tę samą propozycyę, którą ty mnie uczyniłaś. Ale w takiej chwili, jak obecna, powinienem ci powiedzieć wszystko. Nie pomyliłaś się. Dziś lub jutro może się zdarzyć coś strasznego. Mogę ci powiedzieć tyle tylko, Heleno, że jeżeli mi się powiedzie, będę mógł dać ci świetne i wysokie stanowisko; jeśli zaś nie uda się to, co zamierzam, czeka mnie śmierć, ucieczka, wygnanie, może i nędza. Czy mnie kochasz tak bardzo Heleno, że gotowa jesteś narazić się na to wszystko?
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/212
Ta strona została przepisana.