— Gotowa jestem, Gastonie. Powiedz, gdzie idziesz, a pójdę za tobą!
— Twoja ufność nie zostanie zawiedzioną, Heleno! Nie zawiodę cię do mojego mieszkania, lecz do kogoś, kto się tobą zaopiekuje i w mojej nieobecności zastąpi ci ojca, którego odnalazłaś, a teraz po raz drugi straciłaś.
— Któż to jest, Gastonie? To nie nieufność, ale ciekawość tylko — powiedziała Helena, uśmiechając się z wdziękiem.
— Ktoś, kto mi nie może nic odmówić, którego życie związane jest z mojem, i który uważać będzie, że bardzo mało wymagam, jeżeli żądam, jako zapłaty, tylko twojego bezpieczeństwa i spokoju!
— Znowu tajemnica, Gastonie!
— Ostatnia to już tajemnica, Heleno! Od tej chwili całe moje życie będzie dla ciebie jasnem.
— Dziękuję ci, Gastonie!
— A teraz jestem już na twoje rozkazy, Heleno!
— Chodźmy!
Helena wzięła pod rękę Gastona i weszła do salonu, gdzie siedziała pani Desroches, oburzona i zajęta pisaniem listu, którego treść i przeznaczenie łatwo odgadnąć.
— Wielki Boże! — zawołała. — Co pani robi? Gdzie pani idzie?
— Gdzie idę? Wyjeżdżam. Co robię? Uciekam z domu, gdzie moja cześć jest w niebezpieczeństwie!
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/213
Ta strona została przepisana.