Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/221

Ta strona została przepisana.

rozradowany, choć spokojny napozór, poszedł przygotować wszystko do uwięzienia Gastona . Po wyjeździe z domu, z którego zabrał Helenę, Gaston pojechał do Muid-d’Amour. gdzie już zastał tego samego przewodnika, co wczoraj. Zapytał go, czy nie będzie miał nic przeciwko temu, iż pojadą jego dorożką, na co przewodnik odpowiedział, że nie widzi w tem nic złego, i wsiadł na kozioł obok stangreta, któremu powiedział, dokąd mają jechać.
Przez całą drogę Gaston, przejęty zgryzotą i niepokojem, nie mógł się zdobyć na pocieszenie Heleny, którą zamiast jej dodać odwagi, przerażał swoim niewytłómaczonym smutkiem. W chwili, gdy wjeżdżali na ulicę du Bac, Helena, zrozpaczona tym brakiem siły i męztwa w tym, który miał być jej podporą, zawołała:
— Można się przerazić na samą myśl o przyszłości po tem, co dziś się widzi!
— Za chwilę przekonasz się, Heleno — odrzekł Gaston — czy mam twoje dobro na względzie.
Powóz stanął.
— Heleno — rzekł Gaston — w tym domu zastaniesz tego, kto ci zastąpi miejsce ojca. Muszę pójść naprzód i oznajmić mu twoje przybycie.
— O! mój Boże! — zawołała Helena, drżąc mimowoli — zostawisz mnie tu samą?
— Nie obawiaj się, Heleno; zresztą za chwilę przyjdę po ciebie.