Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/233

Ta strona została przepisana.

się zapytać o niego. Wprowadzono mnie tu, ale zapewne odźwierny się pomylił.
— Nie pani! — przemówił książę. — Pan kawaler de Chanlay wyszedł stąd przed chwilą, a ja czekałem na panią.
Gdy Regent przemówił, Helena drgnęła, a po chwili powiedziała, jakby w odpowiedzi na swoje myśli.
— Mój Boże! jakie to dziwne?
— Co takiego? — zapytał książę.
— Dziwna rzecz, jak głos pański przypomina kogoś...
Zawahała się i umilkła.
— Kogoś znajomego? — zapytał Regent.
— Kogoś, kogo widziałam raz jeden tylko, ale kogo zachowałam w pamięci nazawsze.
— Któż to był taki? — badał książę.
— Ktoś, kto się podawał za mego ojca — odpowiedziała Helena.
— Cieszę się z tego, pani, bo to przypadkowe podobieństwo może cię natchnie większą ufnością do mnie. Pan kawaler de Chanlay uczynił mi zaszczyt, wybierając mnie na twojego opiekuna.
— Dał mi do zrozumienia, że powierzy mnie komuś, kto mnie obroni od grożącego niebezpieczeństwa.
— A jakież to niebezpieczeństwo ci grozi? — pytał Regent.
Helena obejrzała się w około, a spojrzenie jej zatrzymało się z nieufnością na panu