Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/234

Ta strona została przepisana.

Dubois. Widoczne było, że o ile Regent pociągał ją ku sobie, o tyle Dubois wydał się jej wstrętnym.
— Sądzę — szepnął do księcia Dubois, który odgadł uczucie Heleny — sądzę, że jestem tu zbyteczny i odchodzę. Nie jestem teraz potrzebny.
Po wyjściu pana Dubois, Helena i książę odetchnęli swobodnie.
— Proszę, siadaj pani — przemówił książę — Mamy dużo do mówienia.
— Panie! — zaczęła Helena. — O jedno tylko chciałabym zapytać: czy pan Gaston de Chanlay nie jest w niebezpieczeństwie?
— Pomówimy o tem za chwilę, teraz mówmy o pani. Oddał on ciebie pod moją opiekę. Przeciw komu mam cię bronić, powiedz.
— Czy Gaston nie mówił panu, jaką powziął obawę, którą i ja wreszcie musiałam podzielić?
— Nie; powiedz mi pani, co to było.
— Ale jeżeli on nic nie mówił, jakże ja mogę powiedzieć?
— Przyjacielowi można powiedzieć wszystko.
— A zatem ten, kogo uważałam za mojego ojca...
— Uważałaś tylko!...
— Tak, pewna nawet byłam! Słuchając jego słów, trzymając jego rękę, nie czułam żadnej wątpliwości — i trzeba było niezbitych