w obecności tego człowieka serce twoje milczało?
— O! bynajmniej! — zawołała Helena. — Dopóki był przy mnie, pewna byłam, że to mój ojciec, i nigdy przedtem nie czułam podobnego wzruszenia.
— Tak! — dodał książę z goryczą. — Ale po jego odejściu uczucie to rozwiało się pod silniejszymi wpływami. Ten człowiek był tylko twoim ojcem, a Gaston twoim kochankiem!
— Panie! — zawołała Helena, cofając się. — Przemawiasz do mnie tak dziwnie!
— Daruj pani! — odrzekł Regent łagodniejszym tonem — uniosłem się, jak widzę. Ale to mnie tylko dziwi, że będąc tak kochaną przez pana de Chanlay, nie użyłaś swego wpływu, żeby go skłonić do porzucenia powziętego zamiaru.
— Jakiego zamiaru? Nie rozumiem pana.
— Jakto! Więc nie wiesz, w jakim celu przyjechał on do Paryża?
— Nie wiem, panie.
— Więc nie jesteś także jego wspólniczką? — zawołał Regent z uczuciem niewymownej ulgi.
— Wspólniczką? — powtórzyła Helena z przestrachem. — Co to ma znaczyć?.
— Nic! nic! — uspokajał ją książę.
— O! nie, panie! To jedno słowo objaśniło mnie. Sama już nieraz zastanawiałam się nad zmianą w usposobieniu Gastona. Teraz dopiero pojmuję, o co idzie! Gaston miał
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/237
Ta strona została przepisana.