Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/245

Ta strona została przepisana.

— Świadczę się niebem, że wolałbym ukarać tego człowieka, który jest więcej odemnie kochany i wydziera mi ostatnią z córek, ale postanowiłem zatrzymać się i nie postąpić ani kroku. Chanlay zostanie uwolniony.
— Dobrze, Wasza Dostojność nikt się temu nie będzie sprzeciwiał; niech się to tylko stanie później, za kilka dni. Nie umrze, choć przesiedzi tydzień w Bastylii! Oddadzą ci go, tego twojego zięcia, nie obawiaj się, Mości książę.
— Ale gdy już będzie na dobre zamknięty w Bastylii — przerwał książę — co myślisz z nim zrobić!
— A choćby tylko skazać go na ten nowicyat, który go uczyni jeszcze godniejszym zostania twoim zięciem... Ale, czy istotnie Wasza Dostojność zamierza go tak uszczęśliwić? \
— Ah, mój Boże! czy ja w tej chwili mogę myśleć o czemkolwiek, Dubois? Pomyślimy o tem później, a tymczasem przyznaję, że masz słuszność, bo nie chcę ściągnąć na niego posądzenia o podłość. Ale pamiętaj, że nie życzę sobie, żeby się z nim źle obchodzono.
— Nie znasz, Mości książę, Bastylii, a ręczę, że gdybyś się raz tam dostał, nie chciałbyś już innej rezydencyi. Za czasów nieboszczyka króla to było więzienie, ale za rządów Filipa Orleańskiego pobyt w Bastylii jest przyjemnością. Towarzystwo doborowe, codzień bale i koncerty. Piją tam szampanem zdrowie księcia du Maine i króla hiszpańskiego, a Wasza