— Przepraszam — rzekł pokornie szwajcar — nie wiedziałem, że wasza wysokość jest oczekiwaną.
— Nic nie szkodzi — odparł książę — czy mnie oczekują, czy nie, przybywam. Powiedz lokajowi, aby uprzedził księżnę.
— Więc wasza wysokość należy do obrzędu? — zapytał szwajcar, widocznie zakłopotany, jako związany snadź surowym rozkazem.
— Jużciż jego wysokość należy do obrzędu — odezwał się Dubois, przecinając słowo księciu Orleańskiemu, który byłby z pewnością zapytał: o jakim to obrzędzie mowa — ja również należę.
— To ja waszą wysokość zaprowadzę w takim razie wprost do kaplicy.
Dubois i książę spojrzeli na siebie, jako ludzie nic nie rozumiejący.
— Do kaplicy? — zapytał książę.
— Tak jest, miłościwy panie, gdyż obrzęd począł się przed dwudziestu pięciu minutami.
— A co! — powiedział regent, nachylając się do ucha ministra — czy i ta przechodzi na zakonnicę?
— Załóżmy się, mości książę, iż ona raczej wychodzi zamąż.
— Do stu piorunów! — zawołał regent — tegoby tylko brakowało.
I popędził na schody, a za nim Dubois.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/25
Ta strona została przepisana.