Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/252

Ta strona została przepisana.

— Ależ to żołnierz z pułku Pikardyi — zrobił uwagę Montlouis, który, uszedłszy parę kroków, zawrócił.
— To istotnie dziwne — potwierdził Pontcalec. — Ale dla przekonania się, chodźmy do mojego domu, który jest tak blizko; jeżeli i ten jest otoczony wojskiem, będziemy już wiedzieli, co czynić.
Poszli w milczeniu, trzymając się szeregiem dla łatwiejszej obrony w razie napadu, i doszedłszy do domu Pontcaleca, zastali przed nim wojsko, odpędzające gromadę ludzi.
— Uważam, że to już przechodzi dozwolone granice! — przemówił pierwszy Couedic — i nie rozumiem, co tu mają do czynienia mundury! Co do mnie, moi drodzy — uniżony sługa! zmieniam natychmiast mieszkanie!
— I ja również — odezwał się Talhouet. — Pojadę do Saint-Nazaire, a ztamtąd dostanę się do Croisic. Wierzajcie mi panowie, że najlepiej będzie, jeżeli pojedziecie razem ze mną: stoi tam bryg, idący do Terre Neuve, a jego kapitanem jest mój dawny służący. Gdyby nam na lądzie było niedogodnie, wsiadamy na okręt i ruszamy na morze!
— Pontcalec! — zawołał Montloius — jedź z nami.
— Za nic w świecie! odparł Pontcalec potrząsając głową. — Zastanówcie się panowie, że jesteśmy przywódcami spisku i że dziwny dalibyśmy przykład tak pośpieszną ucieczką, nie zbadawszy nawet, jakie rzeczywiście nie-