i zardzewiałych zawias. Do celi wszedł człowiek, przed którym stawiono go wczoraj i który spisał protokół w chwili przyjęcia. Ten człowiek, zaledwie trzydziestoletni, ujmującej fizyognomii i uprzejmy w obejściu, był to gubernator Bastylii, pan de Launay, ojciec tego pana de Launay, który zginął na stanowisku w 1789-ym roku, a którego wówczas nie było jeszcze na świecie. Więzień, poznawszy go nie zadziwił się wcale; nie wiedział, że gubernator rzadko odwiedza pospolitych więźniów.
— Panie de Chanlay — przemówił pan de Launay z ukłonem — przychodzę się dowiedzieć, czy pan dobrze spałeś, i czy jesteś zadowolony z jedzenia i z obejścia służących?
Tem mianem określał pan de Launay strażników i odźwiernych.
— Zupełnie, panie — odrzekł Gaston — a nawet wyznaję, że zadziwia mnie ta względność dla więźnia. O jedno tylko chciałbym poprosić. Czy mógłbym dostać książek, papieru i piór?
— Książki są tu zabronione, ale jeżeli pan masz gwałtowną ochotę do czytania, uczynisz mi zaszczyt i przyjdziesz mnie odwiedzić, a ponieważ żona i ja mamy zwyczaj rozrzucać książki wszędzie, weźmiesz pan jeden tom do kieszeni, schowasz go dobrze, a za drugą bytnością weźmiesz drugi tom. Przeciwko takiemu nadużyciu, usprawiedliwionemu przez nudy więzienne, przepisy tutejsze. nic nie mają.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/259
Ta strona została przepisana.