— Uważają mnie za prowincyonalnego spiskowca, który, przezorny w śledztwie, może się czemś zdradzić w swojem postępowaniu; nie znają moich wspólników, a chcą się o nich dowiedzieć i mają nadzieję, że dając mi możność pisania zdołają podchwycić ich nazwiska. Znać w tem rękę pana Dubois i pana d’Argenson.
Potem posępne myśli ogarnęły Gastona.
Myślał o swoich towarzyszach, którzy czekają na niego, a nie mając wiadomości, lub, co gorsze, mając fałszywe, gotowi rozpocząć na swoją rękę działanie i zginąć. Ale to jeszcze nie wszystko. Oprócz przyjaciół miał jeszcze kochankę, biedną Helenę, osamotnioną tak, jak i on, której nawet nie zdołał przedstawić księciu d’Olivéres. Zresztą książę może tak samo, jak on, został uwięziony lub uciekł? A cóż się w takim razie stanie z Heleną, bez opieki, bez podpory, ściganą przez tego człowieka, który ją sprowadził z Bretanii! Ta myśl dręczyła tak strasznie Gastona, że rzucił się na łóżko, przeklinając swoje nieszczęście, drzwi i kraty, które go tu zatrzymywały, i bijąc pięściami w kamienne ściany.
W tejże chwili hałas rozległ się u drzwi, Gaston zerwał się z łóżka i pobiegł ku drzwiom któremi wszedł pan d’Argenson z pisarzem, za nimi silny oddział żołnierzy.
D’Argenson, w wielkiej czarnej peruce, z wiekiemi czarnemi oczami i czarnemi brwiami, nie zrobił wielkiego wrażenia na Gastonie;
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/261
Ta strona została przepisana.