Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/277

Ta strona została przepisana.

— Daruj pan — zapytał Gaston — ale dlaczego tak się pan zajmujesz tem, co się dzieje w Bretanii?
— Dlatego, że gdy w Bretanii idzie źle, obchodzą się z nami dobrze, a gdy tam rzeczy idą dobrze, z nami źle się obchodzą. Któregoś tu dnia, z powodu czegoś, co miało mieć związek z naszem sprzysiężeniem, zasadzono nas wszystkich do kazamat.
— Do dyabła! — pomyślał Gaston — jeśli ty nie wiesz, to ja wiem.
I dodał:
— Więc możesz pan być spokojny; w Bretanii źle idzie i dlatego miałem zaszczyt jeść z panem obiad.
— Czy pan jesteś skompromitowany?
— Niestety! obawiam się tego.
— W takim razie przepraszam pana bardzo Ja również. Ale mój sąsiad z dołu niecierpliwi się i stuka gwałtownie w podłogę; pozwól pan, że mu odpowiem.
— I owszem; o ile znam rozkład tutejszy, zdaje mi się, że to musi być margrabia de Pompadour.
— Niełatwo mi będzie dowiedzieć się o tem.
— Nie tak trudno, jak się zdaje.
— A w jaki sposób?
— Wszak on puka w pewien odrębny sposób.
— Tak jest, a to pukanie musi mieć jakieś znaczenie.