dzwonek, przeistoczony na latarkę w sposób bardzo prosty. Przewrócono go do góry brzegami, nalano weń oliwy, w której pływał zapalony knotek. Gaston, nieobeznany z życiem więziennem i wynalazkami, jakie się tam rodzą, tak się zadziwił, że w pierwszej; chwili zapomniał o książce i konfiturach.
— Panie! — zawołał. — Czy mógłbym się dowiedzieć, w jaki sposób dostarczyłeś sobie materyału do zrobienia tej lampki?
— W sposób bardzo prosty. Poprosiłem o dzwonek dla przywoływania służby, dano mi go bez trudności; potem robiłem oszczędności na oliwie podawanej do śniadań i obiadów. Knotek uplotłem z chustki do nosa, którą poskubałem; na przechadzce znalazłem krzemień, hubkę zrobiłem ze spalonej bielizny, a skrzesałem ognia za pomocą noża, który mi posłużył także do wywiercenia dziury, przez którą obecnie rozmawiamy.
— Przyjmij pan słowa głębokiego uznania — powiedział Gaston. — Jesteś wielkim wynalazcą!
— Dziękuję, a teraz zobacz pan, co to za książka i co jest napisane na papierze, w który zawinięto słoik?
— Są to dzieła Wergiliusza.
— Toż samo! przyrzekła mi to! — zawołał głos z takiem rozradowaniem, że Gaston aż zadziwił się, iż można z równą niecierpliwością oczekiwać Wergiliusza.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/280
Ta strona została przepisana.