Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/282

Ta strona została przepisana.

W więzieniu każdy martwy przedmiot nabiera wyrazu i życia.
— Dziękuję panu — przemówił głos — a teraz, jeżeli pan sobie życzysz odpowiedzieć sąsiadowi z dołu...
— Zwalniasz mnie pan?
— Tak, ale niedługo odwołam się znowu do pańskiej uprzejmości.
— Jestem na pańskie rozkazy. Tak więc jedno uderzenie na A? Tak, a na Z dwadzieścia i cztery.
Gaston uderzył rękojeścią miotły w podłogę na znak, że jest gotów do rozmowy, na co sąsiad odpowiedział natychmiast. Po upływie półgodziny więźniowie zdołali przeprowadzić następującą rozmowę.
— Jak się nazywasz?
— Gaston de Chanlay.
— A ja margrabia de Pompadour.
Wtem Gaston spojrzawszy w okno, zobaczył, że sznurek kołysze się gwałtownie.
Zapukał mocno trzy razy, prosząc o cierpliwość, i zwrócił się do komina.
— Panie! — przemówił — mam zaszczyt donieść, że sznurek niecierpliwi się widocznie.
— Proś go pan o trochę cierpliwości, za chwilę będę gotów.
Gaston zapukał w sufit i powrócił do komina. Po chwili Wergiliusz zjechał na sznurku.
— Panie — zawołał Dumesnil — zechciej uwiązać Wergiliusza na końcu sznurka, ona na to czeka.