cych się kryć, podstąpił do hałaśników z głową podniesioną, krokiem śmiałym.
— Kto tak hałasuje? — rzekł — i kto panom pozwolił wejść do kaplicy?
— Ten, ktoby chętnie z niej wszystkich was wyrzucił oknem — odparł regent — ale poprzestaje na ten raz na zobowiązaniu pana, abyś rozkazał kawalerowi de Riom wyjechać natychmiast do Cognac, a księżnie Berri oznajmić, iżby się nigdy nie pokazywała w Palais-Royal.
Na te słowa regent wyszedł, dając znak ministrowi, aby udał się za nim, a pozostawiwszy pana de Mouchy i jego gruby brzuch w przerażeniu tem zjawiskiem.
— Do Palais-Royal! — zawołał książę, wsiadając do kolasy.
— Do Palais-Royal? — żywo poderwał Dubois — bynajmniej, mości książę, zapominacie o naszej umowie. Ja pojechałem z wami, pod warunkiem, że wasza książęca mość pojedzie ze mną. Hej, stangret! na przedmieście Świętego Antoniego.
— Idź do dyabła! nie głodnym.
— Dobrze, to wasza książęca mość jeść nie będzie.
— Nie jestem w humorze do zabawy.
— Dobrze, to wasza książęca mość bawić się nie będzie.
— A cóż będę więc robił, ani bawiąc się, ani jedząc?
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/29
Ta strona została przepisana.