— Dobrze — odpowiedział. — Rozkaz Jego Królewskiej Wysokości zastanie mnie zawsze w pogotowiu! Chciałbym tylko wiedzieć, czy przed śmiercią pozwolonem mi będzie zobaczyć osoby, które mi są drogie, i poprosić o jedną łaskę?
Oczy pana d’Ąrgenson zabłysły złośliwością.
— Powiedziałem już, że możesz liczyć na wielką względność. Czego pan zatem żądasz? Powiedz, a objaśnię cię natychmiast, czy jest nadzieja, żeby spełniono twoje żądanie?
— Żądam najpierw, ażeby moje tytuły i godności nie zostały mi odjęte, ani skazane na zagładę, bo, nie mając potomstwa, śmiercią moją kończę ród cały, a moje nazwisko jest jedyną rzeczą, jaka mnie przeżyje.
— To już zależy od woli króla. Jego Królewska Mość sam tylko może o tem postanowić i on sam da odpowiedź. Czy to wszystko?
— Nie jeszcze, panie. Pragnąłbym otrzymać łaskę zobaczenia panny Heleny de Chaverny, będącej pod opieką Jego Dostojności księcia d’Olivarés i samego księcia.
D’Argenson na te słowa poruszył się z dziwnym jakimś wyrazem twarzy.
— Zobaczę się z nimi, choćby tylko przez chwilę, i gdzie tylko pan uznasz za stosowne — dodał Gaston z pośpiechem.
— Dobrze, zobaczysz ich pan — odpowiedział d’Argenson.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/306
Ta strona została przepisana.