— O! potrzącajcie głową, wiele chcecie, miłościwy panie ale tak jest — rzekł Dubois.
— A jakim to sposobem on się rozkrępowywa? — zapytał regent.
— Wszelkimi sposobami, miłościwy panie. Ja zobowiązałem kawalera M..., ażeby mu przypiął pierwsze ostrogi w tej wyprawie, i o tej godzinie wieczerza on w całem znaczeniu słowa z nim i dwiema kobietami.
— A jakież to kobiety? — zapytał regent.
— Aktorki.
— I on zgodził się na to?
— Z pocałowaniem ręki.
— Na mą duszę! Słuchaj, Dubois, mnie się zdaje, że gdybyś ty żył za czasów Ludwika świętego, to zdołałbyś i jego zaprowadzić do Fillony owej epoki.
Uśmiech tryumfu przeszedł po małpiej twarzy Dubois.
— Oto tak, miłościwy panie — mówił dalej minister — chcieliście, aby książę Ludwik robił szpadą, jak wy swojego czasu i jak to z zamiłowaniem czynicie dziś jeszcze, więc przedsięwziąłem i co do tego środki.
— Doprawdy?
— Tak, kawaler de M... podczas wieczerzy przemówi się z nim na sposób niemiecki, pod tym względem możecie na nim polegać.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/31
Ta strona została przepisana.