bretoński. Przystąpiłem do niego. Dalszy ciąg znany ci, Mości książę, i sam przyznasz, że w mojem opowiadaniu nie ma nic ciekawego.
— Mylisz się pan — odrzekł książę. — Na nieszczęście Regent ma bardzo dużo podobnych win na sumieniu.
— Wasza Dostojność pojmuje zatem, że moje przeznaczenie musi się spełnić — mówił dalej Gaston — i że nie mogę nic żądać od tego człowieka.
— Masz pan słuszność — potwierdził książę. — Rzecz ta sama z siebie musi się ułożyć i ułoży się.
W tej chwili otworzyły się drzwi i ukazał się porucznik de Maison-Rouge.
— I cóż! — zapytał książę.
— Pan gubernator otrzymał rozkaz ułatwienia więźniowi zobaczenia się z panną Heleną de Chaverny. Czy mam ją tu wprowadzić?
— Mości książę!... — przemówił błagalnie Gaston, patrząc na księcia.
— Rozumiem — odrzekł książę. — Miłość i boleść nie pragną świadków. Ja sam przyjdę tu po pannę de Chaverny.
— Pozwolenie jest na pół godziny rozmowy — objaśnił Maison-Rouge.
— Wychodzę — dodał książę — za pół godziny powrócę.
I wyszedł, pożegnawszy Gastona ukłonem.
Maison-Rouge obszedł cały pokój, pooglądał wszystkie drzwi, upewnił się, że warta stoi
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/317
Ta strona została przepisana.