Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/32

Ta strona została przepisana.

Chcieliście, aby książę Ludwik wplątał się w jaką intrygę miłosną; jeżeli się oprze tej syrenie, którą na niego wypuściłem, to będzie świętym Antonim.
— To ty ją wybrałeś?
— Rozumie się! Kiedy chodzi o honor waszej rodziny, miłościwy panie, wiadomo waszej książęcej mości, że ja tę rzecz zdaję tylko na siebie samego. Tej nocy więc orgia, a jutro rano pojedynek. Pojutrze zaś nasz nawróceniec będzie się przynajmniej mógł podpisać Ludwikiem Orleańskim, nie narażając dobrej sławy swej dostojnej matki, bo wtedy ludzie się przekonają, że młodzieniec ten pochodzi ze krwi waszej książęcej mości, o czem, niech mnie dyabli wezmą! możnaby powątpiewać, wnosząc z jego trybu życia.
— Dubois, jesteś nędznikiem! — rzekł książę, śmiejąc się po raz pierwszy od wyjazdu z Chelles — ty zgubisz syna, tak jak zgubiłeś ojca.
— Niema co o tem mówić, miłościwy panie — odparł Dubois — wszak on w każdym razie musi być księciem, albo mnichem; czas, aby się przechylił na jedną albo na drugą stronę. Macie tylko jednego syna, miłościwy panie, który wkrótce mieć będzie lat szesnaście, i nie posyłacie go na wojnę, pod pozorem, że jest jedynakiem, a w gruncie, ponieważ nie wiecie, jakby się tam sprawiał.
— Dubois — zawołał regent.