Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/325

Ta strona została przepisana.

— Tak, do jutra!
W tejże chwili książę ukazał się na progu. Gaston podbiegł ku niemu.
— Mości książę! — zawołał, chwytając go za ręce — rób co możesz, byleby otrzymać dla mnie pozwolenie zaślubienia Heleny. A jeżelibyś tego nie zdołał dokonać, przysięgnij mi, że ją będziesz uważał za córkę!
Książę uścisnął ręce Gastona; był tak wzruszony! że nie mógł nic odpowiedzieć. Helena zbliżyła się; Gaston umilkł, obawiając się, by go nie usłyszała. Wyciągnął do niej rękę, ona podała mu czoło do pocałowania i dwie łzy spływały cicho po twarzy dziewczęcia. Gaston zamykał oczy, obawiając się rozpłakać na widok jej łez... Trzeba się było już rozstać. Spojrzeli na siebie poraź ostatni. Książę podał Gastonowi rękę.
Drzwi zamknęły się za odchodzącymi, a Gaston osunął się na fotel. Siły nieszczęśliwego młodzieńca wyczerpały się zupełnie. Po upływie dziesięciu minut, gubernator powrócił po więźnia, żeby go odprowadzić do celi.
Gaston szedł za nim przybity i milczący, a gdy gubernator zapytał, czynie życzy sobie czego, odpowiedział mu tylko przeczącym ruchem głowy.
Za nadejściem nocy, panna de Launay dała umówiony znak, że ma coś nowego do powiedzenia sąsiadowi. Gaston otworzył okno i pochwycił list, w którym był drugi list. Do-