córek, Mości książę, co nie jest nieprawaopodobnem!
— Dubois! fagasie!
— A! sądzisz, Mości książę, że to już wszystko, jeżeliś mnie obdarzył tak obelżywym przydomkiem. Niech będzie i fagas, ale gdyby nie ten fagas, byłbyś już do tej chwili zamordowany.
— I cóż z tego.
— Co z tego? Że ja zostałbym powieszony — pierwsze następstwo; — że pani de Maintenon zostałaby Regentką Francyi. A dalej? I pomyśleć tylko, że to książę-filozof mówi coś podobnego!
Mówiąc to, Dubois pisał wciąż.
— Dubois! — zaczął Regent — ty nie znasz tego chłopca.
— Jakiego chłopca?
— Kawalera de Chanlay.
— Doprawdy?... Więc mnie z nim zapoznasz, Mości książę, gdy zostanie twoim zięciem.
— Nastąpi to jutro, Dubois.
Dubois odwrócił się, osłupiały, opierając się obiema rękami na poręczach fotela i wpatrując się w Regenta małeini oczkami, wytrzeszczonemi o tyle, o ile pozwalały na to ich rozmiary.
— Czyś oszalał, Mości książę! — zawołał.
— Nie, bo to jest człowiek uczciwy, a uczciwi ludzie są rzadkością, o czem ty, księże, wiesz najlepiej.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/329
Ta strona została przepisana.