— Z wyjątkiem spiskowców, Mości książę, bo tych przeczyszczam w mgnieniu oka, o ile mi się zdaje.
— Ale jakiż koniec, całej historyi?
— Taki koniec, że przyrzekłem poprosić Regenta o pozwolenie, i Regent udzieli go z pewnością.
— Regent popełni błąd.
— Nie, mój panie, naprawi błąd popełniony.
— Tego tylko jeszcze brak, żebyś sobie włożył w głowę, Mości książę, iż jesteś winien wynagrodzenie panu de Chanlay.
— Nie jemu, ale jego bratu.
— To jeszcze lepiej; cóżeś mu zawinił, Mości książę?
— Zabrałem mu kobietę, którą kochał.
— Kogo?
— Matkę Heleny.
— Tym razem źle uczyniłeś, Mości książę, bo gdybyś mu ją był zostawił, nie mielibyśmy dziś tego całego kłopotu.
— Ale kiedy go mamy, trzeba się wyplątać, o ile można najlepiej.
— Nad tem też pracuję... Na kiedy ślub, Mości książę?
— Jutro.
— Czy w kaplicy Palais-Royal? Zjawisz się tam, Mości książę, w paradnym stroju, i wyciągniesz obie ręce nad głową zięcia, który tylko jednę rękę chciał nad tobą wyciągnąć: będzie to wzruszające!
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/331
Ta strona została przepisana.