Gubernator wyszedł. Gaston i kapitan! zostali sami.
— I cóż? — zagadnął kapitan.
— Miałeś pan słuszność — odpowiedział Gaston.
Tak — powtórzył La Jonquiére — jestem jak ów człowiek, który przez siedem dni biegał na około murów Jerozolimy, wołając: „Nieszczęście!“, aż siódmego dnia kamień rzucony z muru dosięgnął go i zabił.
— Wiem, że pan jesteś skazany i że mamy razem umrzeć.
— Co się panu niebardzo podoba prawda?
— Bardzo mi się nawet nie podoba, bo miałem powody pragnąć życia.
— Jeżeli tak, mój drogi, jeden jest tylko sposób.
— Złożyć zeznania? Nigdy!
— Nie, tylko uciec razem ze mną.
— Jakto, uciec razem z panem?
— Tak, ja uciekam...
— Ale czy pan wiesz, że egzekucya postanowiona na jutro rano?
— To też ja uciekam dzisiejszej nocy!
— Jak? Dokąd?...
— Otwórz okno.
— Otworzyłem.
— Porusz środkową sztabę!
— Wielki Boże!
— Czy się mocno trzyma?
— Wcale nie, ustępuje.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/338
Ta strona została przepisana.