Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/349

Ta strona została przepisana.

samych, powiedział mi wszystko i uciekliśmy razem szczęśliwie.
— I zamiast uciec i dostać się do granicy, ukryć się w bezpiecznem miejscu, pan powracasz tutaj z narażeniem swojej głowy!
— Mości książę! — odpowiedział Gaston, rumieniąc się — muszę wyznać, że zrazu wydała mi się wolność najbardziej upragnioną rzeczą na ziemi. Pierwsze odetchnięcie świeżem powietrzem upoiło mnie; ale po chwili zastanowiłem się.
— Nad jedną rzeczą — prawda?
— Nad dwiema, Mości książę!
— Nad Heleną, którą miałeś opuścić?
— I nad moimi towarzyszami, których zostawiam pod nożem.
— I postanowiłeś...
— Że jestem związany z naszą sprawę, dopóki nasze zamiary nie zostaną urzeczywistnione.
— Nasze zamiary! powtórzył Regent.
— Nasze zamiary spełzły na niczem, panie de Chanlay, nie myślmy już o nich.
— Przeciwnie, Mości książę — odrzekł Gaston posępny, potrząsając głową — przeciwnie; właśnie trzeba o nich pomyśleć.
— Ależ pan jesteś zajadły! — zauważył Regent z uśmiechem. — Co masz na myśli, upierając się tak przy planie tak trudnym, a nawet obecnie niepodobnym do wykonania?
— Mam na myśli naszych przyjaciół uwięzionych, osądzonych, skazanych. Pan d’Argen-