dnak potrzebuję mieć pańskie słowo, że mi dopomożesz do wykonania moich zamiarów. Nie zobaczę się z Heleną, dopóki mi nie przyrzeczesz, Mości książę, że mi ułatwisz spotkanie się z Regentem.
— A gdybym odmówił?
— Nie zobaczę w takim razie Heleny. Jestem dla niej umarły. Po co ma odzyskiwać nadzieję i tracić ją poraź drugi? Dość już będzie, jeżeli raz jeden mnie opłacze.
— Więc trwasz pan w swoim zamiarze?
— Tak, tylko, że teraz mam mniej widoków powodzenia.
— Więc cóż chcesz uczynić?
— Będę czekał na Regenta gdziekolwiek, a zabiję go, gdy spotkam.
— Raz jeszcze powtarzam: zastanów się pan!
— Na mój honor zaklinam pana! — zawołał Gaston. — Dopomóż mi, albo będę zmuszony działać bez twojej pomocy!
— Dobrze, idź zobaczyć się z Heleną, a po powrocie zastaniesz tu moją odpowiedź.
— Gdzie?
— W tym pokoju.
— Taką, jakiej pragnę?
— Tak.
Gaston wszedł do pokoju Heleny, która klęczała przed krucyfiksem i modliła się za swego kochanka. Na szmer otworzonych przez Gastona drzwi odwróciła się. Myślała, że to cud, i wyciągnęła ręce, nie mając siły powstać.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/351
Ta strona została przepisana.