Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/354

Ta strona została przepisana.

Gastona. Oparł się o grzbiet krzesła; potem, zebrawszy siły, wybiegł z salonu, zbiegł spiesznie ze schodów, wskoczył do powozu, rzuciwszy woźnicy rozkaz:
— Do Monceaux!
Ale zaledwie opuścił salon, otworzyły się ukryte w ścianie drzwiczki i ukazał się książę; podsunął się w stronę drzwi od pokoju Heleny, która krzyknęła z radości na jego widok.
— 1 cóż? — zapytał Regent, uśmiechając się smutno — czy jesteś zadowolona, Heleno?
— Ah! to ty, Mości książę! — zawołała Helena.
— Widzisz moje dziecię, że sprawdziła się moja przepowiednia — mówił dalej Regent.
— Wierzaj mojemu słowu i miej nadzieję!...
— Ah! Mości książę! Czy jesteś aniołem zesłanym z nieba poto, żeby mi zastąpić miejsce ojca, którego postradałam?
— Niestety! — odparł Regent z uśmiechem — nie jestem wcale aniołem, lecz taki, jak jestem, zastąpię ci miejsce ojca, i to bardzo cię kochającego.
Mówiąc to, wziął rękę Heleny i chciał ją pocałować z uszanowaniem, lecz ona podniosła głowę i usta księcia dotknęły jej czoła.
— Widzę, że bardzo go kochasz — powiedział.
— Niech cię Bóg błogosławi Mości książę...
— Oby twoje błogosławieństwo przynioniosło mi szczęście! — odpowiedział Regent.