— Kto?
— Zobaczycie sami, mości książę, muszę-ż wam przecie zostawić jaką niespodziankę.
— A wino?
— Z waszej własnej piwnicy, mości książę; spodziewam się, że ten likwor familijny ustrzeże krew przed kłamstwem, ponieważ ona kłamie sobie zbyt już dawno.
— Ty nie miałeś takiego zachodu, starając się, by przemówiła moja, nieprawdaż, ty gorszycielu?
— No, ja jestem wymowny, miłościwy panie, ale przyznać trzeba, że wasza książęca mość byłeś bardzo powolnym. Wejdźmy.
— To masz klucz?
— Naturalnie...
I Dubois wyjął z kieszeni klucz, który dyskretnie wsunął w zamek. Drzwi cicho obróciły się na zawiasach i zamknęły za nimi bez żadnego szelestu. Były to istne drzwi domku, znającego swoją powinność wobec wielkich panów, którzy raczyli próg jego przestępować.
Z poza zamkniętych żaluzyi błyskało kilka odbić światła, a lokaje stojący w przedsionku oznajmili dostojnym gościom, że biesiada się rozpoczęła.
— Tryumfujesz Dubois — rzekł regent.
— Zesiądźmy prędzej, miłościwy panie — odparł minister — wyznaję, że pilno mi zobaczyć, jak się pan Ludwik wywiązuje z zadania.
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/36
Ta strona została przepisana.